wtorek, 11 listopada 2008
By
Ola
@
21:55
Sydney by night
Sydney zwiedzaliśmy głównie po ciemku. Wynikało to po pierwsze z tego, że jak na pielgrzymów przystało staraliśmy się brać udział w wydarzeniach związanych z World Youth Day (no dobra nie we wszystkich braliśmy udział...) i po drugie, że koło godziny 17:00 było już zupełnie ciemno! Niestety lipcowo-zimowa pora w Sydney to nie tylko chłodniejsze powietrze ale i krótszy dzień. I tak mieliśmy szczęście... zimą w Danii robi się ciemno koło godziny 14:00.
Sydney jest jednak pełne uroku również po zachodzie słońca. Światła budynków odbijają się w wodach zatoki, tworząc w ten sposób przestrzeń mieniącą się kolorami tęczy. Warto odwiedzić nawet te mniej uczęszczane miejsca - małe, ciche zatoczki często dają możliwość napawania się pięknym widokiem miasta w oddali. Jak np. widok z Watsons Bay:
Watsons Bay to wschodnie przedmieścia Sydney, położone ok 11 km od centrum, przy ujściu zatoki do Pacyfiku. Niezwykle cichy i uroczy zakątek. Można tu dotrzeć w około 20 minut promem z centrum. A tuż obok przystani mieści się kultowa restauracja Doyles (wyśmienite fish&chips :-))
Przystań promowa Watsons Bay
Restauracja Doyles
A to już centrum - ogrody botaniczne
Widok na centrum Sydney od strony ogrodów botanicznych
Opera 1
Opera 2 (nie mogłam się powstrzymać)
Widok na Harbour bridge i operę od strony lunaparku (North Sydney)
Widok na przystań promów i kolejki Circular Quay
Dzielnica The Rocks - jedna z najstarszych w Sydney. Dużo zabytkowych kamienic z charakterystycznymi zdobionymi balkonami
Stare magazyny portowe - obecnie dzielnica teatrów i apartamentów
Apartamenty nad zatoką: zamiast miejsca parkingowego na auto - miejsca parkingowe na jacht
Darling Harbour - reprezentacyjna część Sydney. Fontanny, restauracje na statkach, muzea, wystawy, drogie sklepy.. jednym słowem przepych. Ta latarnia pomiędzy wieżowcami to wschodzący księżyc (wpakował się w kadr)
Fontanny - darling harbour
Olbrzymia neonowa reklama Coca-Coli. Chyba największa jaką w życiu widziałam. Jakoś tak sprawiała wrażenie elementu jakby z innej epoki. Może dlatego, że neony i neonowe reklamy praktycznie zniknęły z naszej codzienności. Tym ciekawiej było zobaczyć coś takiego w centrum Sydney
niedziela, 26 października 2008
By
Ola
@
19:51
Bondi Beach zimową porą
Bondi Beach to ponoć najsłynniejsza plaża w Australii. Położona we wschodniej części Sydney przyciąga ludzi swym urokiem - zarówno plażowiczów, surferów jak i spacerowiczów. Szczególnie ciekawa jest możliwość spacerowania po skałach w okolicach plaży. Roztacza się stamtąd piękny widok na ocean i na dzielnicę Bondi. Duże wrażenie zrobiły na nas też skały na brzegu - zerodowane przez wodę i wiatr w swej strukturze przypominają nieco gąbkę. W południowej części plaży znajduje się basen zasilany przez wodę z oceanu (częsty pomysł na australijskich plażach - pewnie z obawy przed różnymi niekoniecznie przyjaznymi żyjątkami morskimi).
Jak widać nawet w środku australijskiej zimy (lipiec) nie brakuje amatorów kąpieli, surfowania i plażowania. Pogoda rzeczywiście niczego sobie - w słońcu trochę powyżej 20 stopni, woda zdecydowanie cieplejsza niż Bałtyk (sprawdzaliśmy!). Ciekawe co tu dzieje się latem!
Widok na Bondi Beach
Surferzy
Zimową porę sugeruje kolor skóry kąpiących... Same bladusy :-)
Lansik na plaży i badania temperatury wody
Polski team
Tomek udaje papieża
Znow ten polski team...
Basen zasilany wodą morską
Fale roztrzaskujące się o skały
Tomek, mimo że fotografujący, też się załapał na zdjęciu
Średnia ilość Nikonów na osobnika : 1.5
Skały o dość ciekawej strukturze
Tajemnicze rysunki na skałach (może to dzieło Aborygenów?)
Nie ma jak sobie siąść i poczytać książkę z widokiem na ocean...
Temu panu (mimo że bezdomnemu) wiele osób pewnie zazdrości... mieć mieszkanie z takim widokiem!
Jak widać nawet w środku australijskiej zimy (lipiec) nie brakuje amatorów kąpieli, surfowania i plażowania. Pogoda rzeczywiście niczego sobie - w słońcu trochę powyżej 20 stopni, woda zdecydowanie cieplejsza niż Bałtyk (sprawdzaliśmy!). Ciekawe co tu dzieje się latem!
Widok na Bondi Beach
Surferzy
Zimową porę sugeruje kolor skóry kąpiących... Same bladusy :-)
Lansik na plaży i badania temperatury wody
Polski team
Tomek udaje papieża
Znow ten polski team...
Basen zasilany wodą morską
Fale roztrzaskujące się o skały
Tomek, mimo że fotografujący, też się załapał na zdjęciu
Średnia ilość Nikonów na osobnika : 1.5
Skały o dość ciekawej strukturze
Tajemnicze rysunki na skałach (może to dzieło Aborygenów?)
Nie ma jak sobie siąść i poczytać książkę z widokiem na ocean...
Temu panu (mimo że bezdomnemu) wiele osób pewnie zazdrości... mieć mieszkanie z takim widokiem!
wtorek, 21 października 2008
By
Ola
@
23:02
Kulturnatten 2008
Kulturnatten to coroczna impreza kulturalna w Kopenhadze przypadająca z reguły na początek ferii jesiennych (tzw. potato week). W trakcie nocy kulturalnej ulice Kopenhagi rozbrzmiewają muzyką, rozświetlają się rozmaitymi instalacjami świetlnymi i zapełniają ludźmi. Tak było i w tym roku. Jako że wstęp na większość przedstawień, muzeów i innych atrakcji jest darmowa (heh o ile się kupiło bilet na "Kulturnatten"!) to postanowiliśmy to wykorzystać. Niestety, nie my jedni... Chętnych na atrakcje było więcej niż miejsc dostępnych dlatego w końcu wylądowaliśmy... w muzeum poczty duńskiej (!?!!). Atrakcją wieczoru była możliwość zaprojektowania i wydrukowania własnych znaczków :-)). Poczta duńska zaprezentowała też interesującą wystawę telefonicznych owiec (zdjęcia poniżej). Z ciekawszych rzeczy warto wspomnieć muzeum designu duńskiego, w którym bardzo podobały mi się lampy i awangardowe rozwiązania kuchenne :-))).
Danish Design Museum:
Telefoniczne owce:
Znaczki wg naszego autorskiego projektu:
Danish Design Museum:
Telefoniczne owce:
Znaczki wg naszego autorskiego projektu:
Subskrybuj:
Posty (Atom)